Jak to?
Prosto do grobu?
Poszedł nie powiedziawszy nawet pocałuj mnie w dupę.
Zszedł po schodach z gracją. Jak pająk
albo jakaś baletnica
Położył się na ziemi i zniknął
Tak o se zniknął
Szybko, bez bólu
Zanim poszła ona.
Nie znam jej, pewnie jakaś wariatka
z twarzy niezrównoważona
Strąciła z grobu wieniec.
Śmiała się głośno
ale nie wydając żadnego dźwięku
Ruszyła za nim w pole
Głośno płakała
może go kochała
albo zabrał jej coś.
Buty czy coś.
Cośtam krzyknęła
Wracaj czy cośtam.
Głośno płakała
Może nie lubiłą rozstań.
Pamiętała jeszcze ostatnią rozmowę bez słów
Przez chwilę myślała o pieniądzach
ale to bardzo niedługo
Bo była mocna
I wolna
Bo szybko biegać nie potrafiła.
Szczególnie w tych jej butach.
Pozszywanych ze starych szmat.
Gardzę biedakami
Ale ona miała ładne włosy
Zahaczyła ręką o gałąź
Krew zaczeła płynąć
ale nie mogła uwierzyć, że wypływa z tak nędznego ciała.
A ona biegła
To znaczy szła bo biegać nie była sposobna.
Lubiła wodę
Ale woda nie lubiła jej.